niedziela, 12 kwietnia 2009

Orszik


Tradycja, tradycją – i choc to nie Polska,
Niedziela palmowa zaczęła się świętowaniem
W dzień poprzedzający – sobota gościła
Siostry FMA i ICM, które przy spagetti i pizzie,
Z wrózenia z ręki, dowiedziały się m.in. ile będę miały dzieci.


Niedziela palmowa – to dziś dostałem Olbrzymi prezent,
Ale o tym narazie – 'sza'

Jednak – to dziś dopadł mnie niepokój,
Coś na wzór ‘zespołu dnia następnego’
Głowiem się, troiłem – cholera – gdzie, co, dlaczego?
Urwane myśli szarpały szare komórki.

Tydzień mija ekspresowo – przygotowuję 'maturę' z angielskiego
Ostatnie testy, przypomnienia i podpowiedzi,
Lubię moich uczniów.

Od czwartku – życie w kościele


Czwartek – pod Don Bosci (katedra jest obok)
By odnowić swe śluby, zjechała się chyba cała Mongolia
Jak przystało – także salezjanie z Darhan
A wśród nich nasz rodak: brat Skrzat – Krzysztof


Wieczór – to już przecież ostatnia wieczerza
A że uczniów było dziesięciu – to warunki misyjne :)


Piątek – na rany Chrystusa – trzy godziny i 15 minut
To i tak podobno skrócona wersja mszy
(i Fidel Castro by się nie powstydził)

Ale przeżycie – przy tym mongolskim zawodzeniu -
Piękne


Sobota – no i to dziś dałem zmianę ...
Mało brakło a bym został ojcem chrzestym.
Ojcem chrzestym – miałem być, tak,
Ale prawie pod ołtarz poprowadziłem nie tego chłopaka co trzeba
Wchodzę do kościoła i widzę – mój ‘Orszik’ już siedzi w pierwszym rzędzie...
Jakże chciałem cofnąć czas
Z czasem jednak: radość zawitała
I już pod koniec chrztu (i komuni)
Naprawdę nic, a nic mnie sumienie nie dokuczało
A i chłopaszek 'fałszywy chrześnik'
Taką radość miał: latał i robił sobie fotki z biskupem.
(wogóle to nawet nie był Mongołem, a Wietnamczykiem)

Po uroczystościach: salezjanie mają radość w sercu
I w Don Bosco: imprezka ze znajomymi 'solongosami'

koreański 'washing machine' - z czasem coraz bardziej efektywny

W niedzielę – było mało – nasi goście, z rana przyjechali
By przygotować na miejscu, jak się okazało – ucztę
Po uroczystościach w i rozmowach przed (katedrą)
Świętujemy

I też Amgalan przyjeżdża...
I nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba...


A jutro wyjazd z biskupem poza miasto...


solongos - to mongolska nazwa Korei,
dwoje było z północnej korei: wiecznie głodni
dwoje z zamorskiej prowinicji: z malezji
reszta z korei właściwej

Orszik - to mój chrześniak - teraz Michał

a to nasi nowi mieszkańcy






pauza






Judasz – imię potępiane przez dwa tysiące lat
Lecz, to właśnie ten człowiek został wybrany
Ten człowiek, element wielkiego bożego planu
Nakarminy przez Jezusa zatrutym chlebem
Zrealizował proroctwa starotestamentowe
Swym uczynkiem wypełnił słowa samego Boga
Kilkakrotnie zapowiadającego własną śmierć
Judasz – bo przez niego wszystko się stało
Droga przez mękę, śmierć i chwała, nadzieja:
Zmartwychwstanie
Miej Boże miłosierdzie nad Twym sługą.
A my nie sądźmy, byśmy nie byli sądzeni.

2 komentarze:

angelika pisze...

Gratuluję bycia Ojcem :) Życzę powodzenia i wiecznej miłości :) Całusy dla Całej Polskiej ekipy w Mongolii.

Anonimowy pisze...

Gratulacje dla Ciebie Ojcze Chrzestny i dla Twojego Chrześniaka Michała z okazji tak ważnego i wspaniałego dnia, jakim bez wątpienia jest przyjęcie Chrztu Św.

jam