niedziela, 18 stycznia 2009

Tender Love Care


Siostra zwraca się do mnie
Carek – tak śmiesznie wymawia –
Би таалагдахгүй байна
Czuję się niepotrzeba – znaczy
Mija kilka dni, bym usłyszał:
Carek – Ty wiesz co znaczy - TLC:
Milczę – Narodowy Front Judei?
Znowu dwa dni
A hasło z bumerangiem (Tu, w Mongolii??)
Wraca
Z ust znajomej słyszę znów to hasło,
Cezary, nie wiesz?
Мэдэхгүй – i rozkładam ręce
Bo i skąd mam wiedzieć?
A to
“Czułość Miłość i Opieka”
Tylko w angielskiej gwarze

A przecież mamy tak dużo słońca
I lato bywa tu gorące

A w szkole?
Cezary – mianowy zostałeś
I kolejną specyjalizacyję, terapeuty, robię
“Opiekuj się naszym bratem
On taki wrażliwy, daleko od domu”

- A ja to blisko jestem? :)

Był czas na studiach
Na wzloty i upadki
Oi Wysokie Loty...
I Marjańskie Doły

Tutaj nie mam, ani czasu,
Ani minimalnych podstaw

Bo mam Ciebie


i z zupełnie innej beczki:
Brakuje mi, i będzie brakowało
Kilku rzeczy:
- koncertu Clash’ów
- koncertu Ramones
- no i chyba recitalu Kaczmarskiego
Ale to już nie w tym życiu...
Moje plany sięgają daleko: wierzę:
Zobaczę i usłyszę ich na żywo w niebie :)
“Gaba Gaba Hey”

A dla niewtajemniczonych:
Narodowy Front Judei
To główny konkurent
Judejskiego Frontu Narodowego
A angielska gwara
To kolejna kaszubszczyzna
Ze słoncem fragment zaś
Z Kazikiem trzeba połączyć

sobota, 10 stycznia 2009

dzień pogodnej śmierci


Dzisiejszy dzień minął w zadumie;
Katechezie, i rozważaniu pogodnej śmierci
Okropnie nudny wykład
Wśród zdrowego chrapania fr Paul’a
Jakże istotnym pytaniem Antoni zakończył:
„Jaką masz receptę na życie?”
„By szczęśliwym być”, ma odpowiedź
Bardzo prosta, i w zasadzie,
Na Kohelecie bazująca
Przypadła mi do gustu
Jednkaże, za tymi trzema słowami
Idzie w parze cały ogrom bogatej Treści

W jednym słowie, być szczęśliwym
To dawać szczęście

No, tak, tylko:
Szczęścia nie zawsze chodzą w parach

I patrzę na siebie, mamo,
Jestem tysiące kilometrów od domu
W dobrej wierze, realizujący się na obczyźnie,
Ale w Twych listach – rozdarte serce,
Szczęście moje: i tutaj, i w rodzinnym domu,
Takie bi-szczęśliwości, nie znające wyrażenia

I tutaj łącznik myśli, kontynuując:

Nasze decyzje muszą czasem
Być chamsko samolubnymi
Z empatią w kąt odrzuconą
Takie twarde słowa
Krokiem samostanowienia
Własną ścieżką i postępem
Wierzę, że we właściwym kierunku

Szczęście też potrzebuje zrozumienia


Coż tam jeszcze mi dziś w głowie urosło?
Patrzyłem, lecz horyzont się kończył
Słuchałem i czułem,
Lecz różnorodności ‘podobniały’, kropka
Szerokości nabiera mi wzrok
Niezniekształcone dźwięki ucho rejestuje
A woń pełniejszą nozdrza czują
To takie, ogólniejsze,
W jedenastym tygodniu :) odczucie
(co będzie w dziewiątym miesiącu?)

Codziennie ‘pokoju’ znak przekazuję
A na wieści z Gazy:
„Ach, zrzuciłbym tam wieką bombę i spokój”
Jakże nieprawdziwy, ten znak pokoju,
Toż to większość, to zwyczajni,
Pragnący żyć, pracować ludzie.
Mniejszością są prawdziwi przestępcy:
Politycy (ten sam rak, który toczy większość społeczności)
Lecz i oni są elementem Wielkiego Planu ...

(niestety)

Tak bym jeszcze chciał
Dwa słowa:
„ ”
Ta istotna spacja
Koniec, 11 stycznia 2000jużdziewiątego roku