Dzień z życie wolontariusza
Pobudka – to już we krwi – 5.45
Zegarka nie potrzeba,
Jednak dzwoni kilka sekund po twarciu oczu
Czyli – to czas na dziesięciominutową drzemkę
Ok – czas wstawać
Z pół zamkniętymi oczami ruszam do łazienki
Ok – oczy otwarte
Poranna gimnastka – tak praktykuję regularnie
W międzyczasie załączam sobie muzyczkę
Zaraz napiszę "dzień dobry..." na gg
Dosyć regularnie, mszą o 6.30 dzień zaczynamy
Teraz ja, Andrew i fr.Paul, i dwie koreańskie siostry
Ni w ząb angielskiego
Ale po koreańsku można się porozumieć :)
Dziś, dość regularnie, z rana tylko brewiarz
Fater Paul – również "regularnie" zaspał
Ale – co się odwlecze, to nie uciecze...
Śniadanie – jajecznica, dziś wyszła znakomita
No i do niej, jak do wszystkiego zresztą – ryż
Troszkę pogadanki, zarówno o planach na dzień,
Poważnych sprawach, jak i głupotach
Dzisiaj tematem przewodnim była śmierć,
Śmierć dwudniowego dziecka-wcześniaka
jednego z naszych młodych nauczycieli
Tutaj – w Mongolii, jeśli dziecko nie ma imienia
To nie jest uważane za człowieka
I takie "coś" się po prostu wyrzuca
Matka, jest chrześcijanką, lecz w tej kulturze
Zasadnicze zdanie należało i należy do teściowej (babci)
Na dniach okaże się czy "walki" Andrew i Paula,
O kremację, i należny pogrzeb, dadzą rezultaty
Jakie to nasze problemy są malutkie
Przy kontakcie z prawdziwymi tragediami
Wracając do śniadania, zmykam przed zakończeniem
Od wyjazdu Antoniego obsługuję nagłośnienie Sali
I – co za tym idzie puszczam muzykę uczniom
Lubię toJak się okazało fr. Paul nie lubi mojej muzyki,
Wpadł kiedyś, gdy wesoło sobie Clash pogrywał
Przestraszony, że coś się stało :)
Zaczałem włączać Madness’ów, Mr.Review;
Jakieś reage
Tylko trzeba uważać by nie włączyć przypadkiem
Czegoś w temacie „Legalize It” :)
Szukałem kiedyś kapeli do włączenia z rana
Wypadła mi z głowy nazwa zespołu,
Napisałem do mojego Jacka:
"bracie jaka to jest taka fajna kapela na literę ‘R’ z Włoch?"
Odpowiedział:
"bracie – to Skalariak z Hiszpanii"
No i miał rację – o to mi chodziło...I dziś mnie ubiegł i włączył uczniom jakieś smutasy sla czterdziestolatków
Schowałem się w pokoju, by mnie nie kojarzono z takim badziewiem :)
Objawiłem się gdy trzeba było już uroczyście zacząć apel poranny
Zaczynamy go hymnem, po którym następuje "morning talk"
Na spawy szkolne, poza-szkolne, ogólno rozwojowe, zdrowotne...
O 8.30 zaczynają się zajęcia
Ja wpadam tylko do pokoju nauczycielskiego
Bo nasze "informatyczki" zawsze mają jakieś problemy
Dzisiaj – z instalacją jakiegoś modułu do FireFox’a
Pisze jak wół : "przed rozpoczęciem wyłącz przeglądarkę"
Aj...
Zasiadam do prezentacji,
Takiej multimedialnej – o szkole
Sfilmowałem mnóstwo nauczycieli
Ich wypowiedzi w tamacie szkoły, przedmiotu
Kilku uczniów – także ich zdanie o szkole
Dyrekcję
Podkładem pod każdą wypowiedź jest kawałek z Pink Floyd’ów
A dzisiaj siedzę nad menu (do dvd)
Fajne jest, podoba mi się
W menu jest część instrumentalna „Shine On You Crazy Diamond”
W przerwach lecą się napić herbaty, czytam książkę,
Skoczę zamienić dwa słowa w pokoju nauczycielskim
Wczoraj wydrukowałem kupę zdjęć, cześć rozdałem,
Dzisiaj drugą część;
W CaganSa’rze byliśmy w jurcie jednej nauczycielki – Ugnyy
Ucieszyła się dziś z fotki z jej domu...
Skończyłem menu-graficzkę
Aaa, dziś z rana pogoda nas zaskoczyła – śniegiem z deszczem
A prócz pogody, robotnicy kopiący dziurę w pobliżu, również
Zerwali wysokonapięciową linię,
Nas, i część dzielnicy pozbawiając prądu
A bez prądu – to i wody brak
Lecz dzięki załamaniu pogody, nabraliśmy deszczówki
Jak to życie, jak się na nie właściwie spojrzy – się pięknie układa
Jak sobie wspomnę chwile z przeszłości,
Które wtedy przeklinałem,
Które były smutkiem, cierpieniem;
I popatrzę się na dziś...
Plan jest wielki, zaskakujący i niezbadany.
O 12.30 zaczyna się przerwa, godzinna,
I to jest i czas gier (ze względu na pogodę – nie dzisiaj)
I czas na posiłek (nawet nie pamiętam co to dziś było)
Ale napewno z ryżem :)
Po posiłku, przyzwyczaiłem się – ucinam sobie 25 minutową drzemkę
I po niej budzę się jak nowo-narodzony
A w dodatku, utkwił mi obraz kobiety z "goglmi" na oczach
Leżącej i uczącej się języka
(metoda SITA)
Także do snu włączam sobie lekcję francuskiego...
Ale to, merde, chyba nie działa...
Później umówiłem sie z Iwi na zakupy
(w związku z zaplanowanym wypadem na Gobi w poniedziałek)
Jakie Ona ma piękne oczy.Posiłków na pięć dni dla dziewięciu osób
Troszkę tego bylo
Zaraz po powrocie – wsiadam z fr.Paul’em i siostrami
I jedziemy do Jarmag – na mszę do sióstr od św. Teresy
Kawał drogi
Na miejscu, już po uczoczystości, spędzam miło czas
Przy stole również z parą z Filipin i angielsko-języczną Mongołką
Gada jak najęta.
Odwozimy ich do UB,
Po drodze wstępując po prezent dla Amgalan
(Jutro organizują tam święto Dominika Savio (6.V) )
Fater w homilli nawiązał do tego nieszczęsnego zmarłego dziecka,
I ogólnie do sprawy śmierci, że to Bóg wzywa,
i że ludzie nie odpowiadają na takie wezwanie ochoczo;
Cóż należę do tych ludzi, co również faterowi powiedziałem.
Bowiem, nie wyobrażam sobie by beznamysłu powiedzieć „tak”
Gdy, tu na ziemi, no, jest kilka ludzi na którym na mnie zależy
I osobiście jestem za nich też odpowiedzialny
I nie chcę by cierpieli.
Fater odwrócił kota ogonem i ni z gruszki, ni z pieetrzuszki zaczął mówić o szacunku do zycia...Wieczorem – romanyczna kolacja przy gromnicach
Czas bardzo radośnie, miło mija
Andrew nabija się leciutko z sióstr opowiadając że w Papua Nowej Gwinej księżyc jest kwadratowy
A one uśmiechając się przytakują nic nie rozumiejąc :)
Przed snem, ślę "dobranoc" na wschód od UB
Zasypiam