piątek, 8 maja 2009

Dzień z życia wolontariusza


Dzień z życie wolontariusza

Pobudka – to już we krwi – 5.45
Zegarka nie potrzeba,
Jednak dzwoni kilka sekund po twarciu oczu
Czyli – to czas na dziesięciominutową drzemkę

Ok – czas wstawać
Z pół zamkniętymi oczami ruszam do łazienki
Ok – oczy otwarte

Poranna gimnastka – tak praktykuję regularnie
W międzyczasie załączam sobie muzyczkę
Zaraz napiszę "dzień dobry..." na gg

Dosyć regularnie, mszą o 6.30 dzień zaczynamy
Teraz ja, Andrew i fr.Paul, i dwie koreańskie siostry
Ni w ząb angielskiego
Ale po koreańsku można się porozumieć :)
Dziś, dość regularnie, z rana tylko brewiarz
Fater Paul – również "regularnie" zaspał
Ale – co się odwlecze, to nie uciecze...

Śniadanie – jajecznica, dziś wyszła znakomita
No i do niej, jak do wszystkiego zresztą – ryż

Troszkę pogadanki, zarówno o planach na dzień,
Poważnych sprawach, jak i głupotach
Dzisiaj tematem przewodnim była śmierć,
Śmierć dwudniowego dziecka-wcześniaka
jednego z naszych młodych nauczycieli
Tutaj – w Mongolii, jeśli dziecko nie ma imienia
To nie jest uważane za człowieka
I takie "coś" się po prostu wyrzuca
Matka, jest chrześcijanką, lecz w tej kulturze
Zasadnicze zdanie należało i należy do teściowej (babci)
Na dniach okaże się czy "walki" Andrew i Paula,
O kremację, i należny pogrzeb, dadzą rezultaty

Jakie to nasze problemy są malutkie
Przy kontakcie z prawdziwymi tragediami

Wracając do śniadania, zmykam przed zakończeniem
Od wyjazdu Antoniego obsługuję nagłośnienie Sali
I – co za tym idzie puszczam muzykę uczniom
Lubię to
Jak się okazało fr. Paul nie lubi mojej muzyki,
Wpadł kiedyś, gdy wesoło sobie Clash pogrywał
Przestraszony, że coś się stało :)
Zaczałem włączać Madness’ów, Mr.Review;
Jakieś reage
Tylko trzeba uważać by nie włączyć przypadkiem
Czegoś w temacie „Legalize It” :)

Szukałem kiedyś kapeli do włączenia z rana
Wypadła mi z głowy nazwa zespołu,
Napisałem do mojego Jacka:
"bracie jaka to jest taka fajna kapela na literę ‘R’ z Włoch?"
Odpowiedział:
"bracie – to Skalariak z Hiszpanii"
No i miał rację – o to mi chodziło...


I dziś mnie ubiegł i włączył uczniom jakieś smutasy sla czterdziestolatków
Schowałem się w pokoju, by mnie nie kojarzono z takim badziewiem :)
Objawiłem się gdy trzeba było już uroczyście zacząć apel poranny
Zaczynamy go hymnem, po którym następuje "morning talk"
Na spawy szkolne, poza-szkolne, ogólno rozwojowe, zdrowotne...


O 8.30 zaczynają się zajęcia
Ja wpadam tylko do pokoju nauczycielskiego
Bo nasze "informatyczki" zawsze mają jakieś problemy
Dzisiaj – z instalacją jakiegoś modułu do FireFox’a
Pisze jak wół : "przed rozpoczęciem wyłącz przeglądarkę"
Aj...

Zasiadam do prezentacji,
Takiej multimedialnej – o szkole
Sfilmowałem mnóstwo nauczycieli
Ich wypowiedzi w tamacie szkoły, przedmiotu
Kilku uczniów – także ich zdanie o szkole
Dyrekcję

Podkładem pod każdą wypowiedź jest kawałek z Pink Floyd’ów

A dzisiaj siedzę nad menu (do dvd)
Fajne jest, podoba mi się

W menu jest część instrumentalna „Shine On You Crazy Diamond”

W przerwach lecą się napić herbaty, czytam książkę,
Skoczę zamienić dwa słowa w pokoju nauczycielskim
Wczoraj wydrukowałem kupę zdjęć, cześć rozdałem,
Dzisiaj drugą część;
W CaganSa’rze byliśmy w jurcie jednej nauczycielki – Ugnyy
Ucieszyła się dziś z fotki z jej domu...

Skończyłem menu-graficzkę

Aaa, dziś z rana pogoda nas zaskoczyła – śniegiem z deszczem
A prócz pogody, robotnicy kopiący dziurę w pobliżu, również
Zerwali wysokonapięciową linię,
Nas, i część dzielnicy pozbawiając prądu
A bez prądu – to i wody brak
Lecz dzięki załamaniu pogody, nabraliśmy deszczówki

Jak to życie, jak się na nie właściwie spojrzy – się pięknie układa
Jak sobie wspomnę chwile z przeszłości,
Które wtedy przeklinałem,
Które były smutkiem, cierpieniem;
I popatrzę się na dziś...
Plan jest wielki, zaskakujący i niezbadany.

O 12.30 zaczyna się przerwa, godzinna,
I to jest i czas gier (ze względu na pogodę – nie dzisiaj)
I czas na posiłek (nawet nie pamiętam co to dziś było)
Ale napewno z ryżem :)

Po posiłku, przyzwyczaiłem się – ucinam sobie 25 minutową drzemkę
I po niej budzę się jak nowo-narodzony
A w dodatku, utkwił mi obraz kobiety z "goglmi" na oczach
Leżącej i uczącej się języka
(metoda SITA)
Także do snu włączam sobie lekcję francuskiego...
Ale to, merde, chyba nie działa...

Później umówiłem sie z Iwi na zakupy
(w związku z zaplanowanym wypadem na Gobi w poniedziałek)
Jakie Ona ma piękne oczy.
Posiłków na pięć dni dla dziewięciu osób
Troszkę tego bylo

Zaraz po powrocie – wsiadam z fr.Paul’em i siostrami
I jedziemy do Jarmag – na mszę do sióstr od św. Teresy
Kawał drogi
Na miejscu, już po uczoczystości, spędzam miło czas
Przy stole również z parą z Filipin i angielsko-języczną Mongołką
Gada jak najęta.
Odwozimy ich do UB,
Po drodze wstępując po prezent dla Amgalan
(Jutro organizują tam święto Dominika Savio (6.V) )

Fater w homilli nawiązał do tego nieszczęsnego zmarłego dziecka,
I ogólnie do sprawy śmierci, że to Bóg wzywa,
i że ludzie nie odpowiadają na takie wezwanie ochoczo;
Cóż należę do tych ludzi, co również faterowi powiedziałem.
Bowiem, nie wyobrażam sobie by beznamysłu powiedzieć „tak”
Gdy, tu na ziemi, no, jest kilka ludzi na którym na mnie zależy
I osobiście jestem za nich też odpowiedzialny
I nie chcę by cierpieli.
Fater odwrócił kota ogonem i ni z gruszki, ni z pieetrzuszki zaczął mówić o szacunku do zycia...


Wieczorem – romanyczna kolacja przy gromnicach
Czas bardzo radośnie, miło mija
Andrew nabija się leciutko z sióstr opowiadając że w Papua Nowej Gwinej księżyc jest kwadratowy
A one uśmiechając się przytakują nic nie rozumiejąc :)

Przed snem, ślę "dobranoc" na wschód od UB

Zasypiam

niedziela, 12 kwietnia 2009

Orszik


Tradycja, tradycją – i choc to nie Polska,
Niedziela palmowa zaczęła się świętowaniem
W dzień poprzedzający – sobota gościła
Siostry FMA i ICM, które przy spagetti i pizzie,
Z wrózenia z ręki, dowiedziały się m.in. ile będę miały dzieci.


Niedziela palmowa – to dziś dostałem Olbrzymi prezent,
Ale o tym narazie – 'sza'

Jednak – to dziś dopadł mnie niepokój,
Coś na wzór ‘zespołu dnia następnego’
Głowiem się, troiłem – cholera – gdzie, co, dlaczego?
Urwane myśli szarpały szare komórki.

Tydzień mija ekspresowo – przygotowuję 'maturę' z angielskiego
Ostatnie testy, przypomnienia i podpowiedzi,
Lubię moich uczniów.

Od czwartku – życie w kościele


Czwartek – pod Don Bosci (katedra jest obok)
By odnowić swe śluby, zjechała się chyba cała Mongolia
Jak przystało – także salezjanie z Darhan
A wśród nich nasz rodak: brat Skrzat – Krzysztof


Wieczór – to już przecież ostatnia wieczerza
A że uczniów było dziesięciu – to warunki misyjne :)


Piątek – na rany Chrystusa – trzy godziny i 15 minut
To i tak podobno skrócona wersja mszy
(i Fidel Castro by się nie powstydził)

Ale przeżycie – przy tym mongolskim zawodzeniu -
Piękne


Sobota – no i to dziś dałem zmianę ...
Mało brakło a bym został ojcem chrzestym.
Ojcem chrzestym – miałem być, tak,
Ale prawie pod ołtarz poprowadziłem nie tego chłopaka co trzeba
Wchodzę do kościoła i widzę – mój ‘Orszik’ już siedzi w pierwszym rzędzie...
Jakże chciałem cofnąć czas
Z czasem jednak: radość zawitała
I już pod koniec chrztu (i komuni)
Naprawdę nic, a nic mnie sumienie nie dokuczało
A i chłopaszek 'fałszywy chrześnik'
Taką radość miał: latał i robił sobie fotki z biskupem.
(wogóle to nawet nie był Mongołem, a Wietnamczykiem)

Po uroczystościach: salezjanie mają radość w sercu
I w Don Bosco: imprezka ze znajomymi 'solongosami'

koreański 'washing machine' - z czasem coraz bardziej efektywny

W niedzielę – było mało – nasi goście, z rana przyjechali
By przygotować na miejscu, jak się okazało – ucztę
Po uroczystościach w i rozmowach przed (katedrą)
Świętujemy

I też Amgalan przyjeżdża...
I nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba...


A jutro wyjazd z biskupem poza miasto...


solongos - to mongolska nazwa Korei,
dwoje było z północnej korei: wiecznie głodni
dwoje z zamorskiej prowinicji: z malezji
reszta z korei właściwej

Orszik - to mój chrześniak - teraz Michał

a to nasi nowi mieszkańcy






pauza






Judasz – imię potępiane przez dwa tysiące lat
Lecz, to właśnie ten człowiek został wybrany
Ten człowiek, element wielkiego bożego planu
Nakarminy przez Jezusa zatrutym chlebem
Zrealizował proroctwa starotestamentowe
Swym uczynkiem wypełnił słowa samego Boga
Kilkakrotnie zapowiadającego własną śmierć
Judasz – bo przez niego wszystko się stało
Droga przez mękę, śmierć i chwała, nadzieja:
Zmartwychwstanie
Miej Boże miłosierdzie nad Twym sługą.
A my nie sądźmy, byśmy nie byli sądzeni.

piątek, 27 marca 2009

czym jest wszystko


"A co jest najważniejsze?"
Zapytał się mój Skarb

I narodził się z tą chwilą pomysł na posta

Znam ludzi, których stać na Wszystko
Choć portfeli wypchanych nie noszą
Złotych kart nie posiadają
"Jak oni to robią?"
Można być majętnym biedakiem
Można być biednym bogaczem

Mozna też przyzwoicie żyć
Wiązać koniec z końcem
Nie grzeszyć mamoną
I nie świecić pustką w banku

I mieć Wszystko co dusza zapragnie

Bowiem – to My definiujemy
Czym jest dla nas 'Wszystko'
Co ma dla Nas wartość
Co się dla nas w życiu liczy


Jeśli gonimy wciąż za najnowszym trendem
I "naukowe -110% blasku" produkty mają dla nas wartość
Jeśli reklama i "Fakt" nami kieruje
To – w takim świecie – zasadne jest pytanie
"Czy stać nas na to?"

Lecz, gdy ma się swój własny, mały,
„uporządkowany” ogródek: namacalny
Jak i ten transcendentalny
Jest On wszystkim o co potrzeba Nam Dbać

Staje się On Wszystkim,
Wszystkim – co ma dla Nas Wartość

Ktoś powie: wszystkim na co cię stać
Może i ma rację – stać mnie by żyć Własnym życiem
Nie stać mnie by żyć Cudzym, narzuconym
W kolejnym wcieleniu platonowskiej jaskini,
Gdzie nawet odbite światło nie dociera

niedziela, 15 marca 2009

Co ty tam robisz prócz zakochiwania się?


Życie wolontariusza to nie bułka z masłem
Każdego dnia trzeba walczyć o przeżycie,
Przepychać się łokciami nad kotłem zupy
By choć minimalnie głód zaspokoić
Zajadając śpiesznie niedogotowane pyry.
Nocą, w mrozie, wśród wyjących wilków
Z migoczącą pochodnią w drżącej dłoni
Obchodzić obozowisko wypatrując zagrożenia
A czasami go namacalnie wyczuwając.
To życie gromadne, z nieomylnym wodzem,
Niepodporządkowanie się – to śmierć
W niekończącym się bezmiarze stepu.

Od świtu do zmierzchu praca dni wypełnia
Poranne zajęcia z maluchami wyrabają
U przemiłych brzdąców agresję i nienawiść.
Starsi przygotowani są do walki
Dumą naszego ośrodka są gladiatorzy
A popołudniu godzinkę mamy dla siebie,
Kultura - niczym nie ograniczony wybór:
Możemy popatrzeć się w pustkę na wschodzie
Putkę na zachodzie, bezmiar stepu na północy
(Na południu widok zakrywa wysypisko śmieci)
Jeszcze "wachta", kilka godzin na pryczy
Kolejny dzień, urwany krzyk w oddali, budzi.

sobota, 7 marca 2009

z samotnym wersem

Lent

Post – "ty zaś gdy pościsz,
Namaść głowę i obmyj twarz"
Udaj się na pustynię
W pierwszej liczbie:
Udaję się na pustynię
W krainę swego wnętrza
( w okolice szyszynki :) )
I
Trwam w pogodnej ciszy,
Myśl sama napływa
Pytanie zostaje zadane
Konkretne pytanie -
To już duży sukces

Teraz czas na odpowiedź
Jej poród, jak każdy inny
Może być łagodny,
Może być kłopotliwy,
W pewnym stopniu – zawsze bolesny
Ale – już po fakcie
Dobiega radosne kwilenie...

Lent – to czas wiosny
To czas siewu
Siewu Pytań na zbiór wczesny
Siewu Planów, na zbiór całoroczny


Siewu Planów – na całe życie


Kolejny dzień, kolejne ziarenko,
Ooo – patrzcie, już zaczynają wschodzić

To chyba jest cel tego okresu


Wiosna – to pierwotne znaczenie słowa "Lent"
Szyszynka – jeden z najbardziej tajemniczych gruczołów człowieka

niedziela, 1 marca 2009

i dwa różniste tematy się zmieszczą


Post – problem cierpienia

Lektura artykułu o Eutanazji
uświadomiła mi, że brak mi gruntu
w tym temacie

„Chłopi” pokazują starszych ludzi
Wychodzących w zimowe mroźne noce,
by dokonać swego życia
Nikt nie stawia barykad przed nimi...
Jezus nie ucieka od śmierci
Kolbe, umiera „na własne życzenie”
Indianin, w „Apocalipto” zabija swego brata,
Zabija go z miłości


Widzę, w swej wybraźni
(i raczej nie sięgam jej granic):
Wielkie pole na krańcach świata
Gdzie czas płynie bardzo wolno,
Setki dogorywających w ogromnych męczaniach
LUDZI
I drugie setki już wykrzywionych w ostatnim konwulsie
LUDZI
I tą dziewczynkę, proszącą: „kill me”
(simillar to Metallica „One” videoclip)

Ciężkie, dla mnie, pytanie:
Ten nóż w jej pierś,
Wbijam :
Ze względu na bezmiar żalu
W mym sercu:
I to litość nad własnym sobą?
Czy też prawdziwe odczucie,
że to jedyne wyjście
Jedyna pomoc

Ale, stawiając, na mym miejscu
Człowieka w „płaszczu bez-odczuwania”
Czy jego postawa „obserwatora”
Jest postawą do naśladowania?

Ps.
Krańce świata – miejsce na krańcu świata ze wszystkimi atrybutami jakie wyobraźnia nasuwa dla takiej lokalizacji

Cóż - by skończyć
co się rozpoczęło
Ta dziewczynka . . .
Jej prośbę bym spełnił
A potem
Jeśli taka Nieba wola
I ogień piekielny
Bym przyjął
Z uchyleniem głowy








dłuuuuuuuga pauzaaaaaaaa







Jakże dużo darów otrzymuję
I takich wewnętrznych, duchowych
Jak i zupełnie namacalnych.
Kończy mi się wkład w piórze -
A wieczoram fr. Paul długopis mi prezentuje.
Mam urodziny na granicy postu -
A biskup przesuwa post o prawie tydzień.
W Polsce – raz świętuje się Nowy Rok -
A tutaj trzeci Nowy Rok już obchodzę.
Co się tyczy tych duchowych
Też i one rzeczywistością się stają
W Rozmowie, we Wspólnym Przebywaniu
W Dotyku, w Uśmiechu
...

niedziela, 22 lutego 2009

my first morning talk


Rodzina

witam, niedługo rozpocznie się wielkie mongolskie święto – цагаансар – święto radości z okazji Nowego Roku lunarnego, święto symbolicznie rozpoczynające wiosnę, budzące nadzieję na nowe, lepsze życie;
jest to oczywiście bardzo ważne święto rodzinne;
i też w tym temacie chciałbym poruszyć kwestię: kto jest członkiem rodziny i jak ważne są więzi ich łączące?

historycznie patrząc na nasze kraje: Polskę i Mongolię: mimo odległości je dzielących: ostatnie około 200 lat – to niewola:
Polska wpierw przez ponad 100 lat zniknęła z mapy świata; by później – po wojnie - stać się podporządkowanym pod władzę Moskwy państwem buforowym;
Podobnie Mongolia – po latach chwały – stała się "prowincją" chińską, a później zależnym od "Wielkiego Brata" państwem;
Tak więc oba nasze kraje: Polska i Mongolia przez dziesiątki były okupowane przez komunistyczne imperium Związku Radzieckiego;
I jako okupant – zaborca ten stosował wszelkie metody by zniszczyć naród.

Jednak i Mongołowie, jak i Polacy wciąż chodzą po ziemi;
A przyczyną tego jest bogata tradycja naszych krajów łącząca jego mieszkańców;
I tutaj w ten wywód wkracza rodzina
Bowiem to właśnie rodzina jest elementem w którym przechowywane są nasze tradycje: to wszelkie bogactwo którym się teraz szczycimy;
Wy – chociażby samym istnieniem tego niezwykłego tworu: Nowego Roku – innego od Chińskiego czy Zachodniego Nowego Roku, waszym jedzeniem, grami i zabawami;
My, Polacy – podobnie – unkatowymi świętami, potrawami, ubiorem

I to wszystko istnieje – nie dzięki państwu – nie dzięki książkom – lecz dzięki rodzinie, w której zachowały się wszelkie "prawdy narodu"

A teraz, coś co coraz częściej jest zapominane: rodzina to nie tylko Żyjący;
Wy, bardzo często nawiązujecie do Wielkiego Czingisa, nazywając go Ojcem Narodu, a niektórzy uważają się za bezpośrednich jego potomków
Tak, Ci zmarli też są członkami rodziny, a ich mądrość nie przemija z chwilą śmierci;
I to wasi, moi dziadkowie, pradziadkowie przekazali nam ogromne bogactwo, które tylko w silnej rodzinie może się zachować;
I ta rodzina, nawet najmniejsza, szczególnie w dzisiajszych czasach “wolności” niesie ze sobą ogromną odpowiedzialność istnienia tej myśli nas łączącej;

A jak wyglądają takie więzi w rzeczywistości? Istnieją one poza wszelkimi prawami fizyki, ale są rzeczywistością
Pamiętam, jednego dnia wraz z bratem znaleźliśmy się u naszej cioci na wsi, wpierw się cieszyliśmy, ale potem
Odczuwając coś, zacząłem płakać i wypytywać się : gdzie są rodzice?;
Jak się okazało: leżeli w szpitalu z bardzo poważnymi opażeniami po wybuchu szybkowaru
Inny przypadek: moja mama płakała jedną całą noc
Nad ranem otrzymała telefon z wiadomością o śmierci jej ojca, mego dziadka


Więzi istniały, i niech je ten już "galopujący w przepaść" gatunek ludzki, nie zadepcze
Bo z nim zatraci samego siebie, i zagubi się wśród komputerów, telefonów i mikroczipów

цагаансар – to niezwykły okres odbudowy między-rodzinnych więzi – życzę Wam miłych dni wśród Waszych bliskich

i od mojej mamy jej króciutki wierszyk

„Ludzie gubią się, gubią sens, biegną za czymś co marnością jest
Chcą mieć, zamiast być, gdzie jest sens?
Za dużo widzę więc wybieram życie dla rodziny
Oddam im całe lata, dni, miesiące i godziny”

fin